Dlaczego nie idzie się za to do więzienia? Dlaczego nie ma na to kary? Osoba zabijana słowami przeżywa powolne konanie . Iluż znamy takich ludzi? Opowiadają o swoich związkach, o rodzinie. Jakże wiele w nich niemiłych, albo wręcz brutalnych słów. Zaczynały się już w dzieciństwie – „dla ich dobra”. Potem szkoła i nauczyciele szafujący krytyką, koledzy i koleżanki zazdrośni o sukcesy czy o powodzenie na płaszczyźnie towarzyskiej. Jedynie nieliczni umieją sobie z tym poradzić. A w każdym z nas drzemie tęsknota za dobrymi słowami. I może nie za szaleńczą i romantyczną miłością – szczególnie, gdy już wiek podeszły się zbliża, ale za życzliwością, uśmiechem, pogodną atmosferą. Do rozpoczęcia dnia od słowa – „kochanie” i do wieczornego przytulenia. Dlaczego jest to takie trudne? Dlaczego dom traktujemy jak śmietnik? Na zewnątrz potrafimy być mili, uśmiechnięci, a po przekroczeniu progu własnego mieszkania opada z nas maska i wyłania się potwór. Wykrzyczymy sobie – ulży nam i potem czasami czujemy wyrzuty sumienia, szczególnie, gdy widzimy łzy w oczach drugiej „ kochanej” osoby. Niektórzy potrafią przeprosić, większość nie. Ale i jedni i drudzy się nie zmieniają. Uważają to za normę. Bo przecież nie biją. Są dobrymi ludźmi. A że czasem wypśnie im się niedobre słowo, albo cała ich litania? Oni szybko zapominają, a ich „ofiary” nie. Siedzi to w ich świadomości i rani. Zabija miłość, rodzi obojętność, potrafi zamienić się w nienawiść. W ten sposób tworzy się piekło na ziemi. I nie potrzeba do tego wojny i głodu, choroby czy śmierci. Wystarczą słowa.
obojetnosc zabija szybciej
Bardzo to madre i prawdziwe co piszesz Beatko, ale kazdy dorosly, dojrzaly czlowiek ma wybor, ktory tylko od niego zalezy czy pozwoli sie “zabijac slowem”
Ludzie calymi latami tkwia w niedobrych zwiazkach, narzekaja, lamentuja, oskarzaja sie nawzajem ale nie robia nic aby zmienic swoje zycie.
Po prostu nie szanuja samych siebie.
Pozdrawiam i zycze nieslabnacej weny.
Basiu, wiem o tym , że jedynym lekarstwem na taki związek jest rozwód. Niestety wiele kobiet i mężczyzn nie decyduję się na to zbyt szybko. Szukają tłumaczeń – no bo nie “pije i nie bije”, że są dobre momenty, może lepiej na to machnąć ręką i robić swoje? Dochodzą do tego jeszcze dzieci, a wtedy nie łatwo jest zerwać. Lata lecą i frustracje rosną. Obserwowałam wiele kobiet ( z nimi łatwiej mi się rozmawia), które kompletnie straciły własne poczucie wartości. Ale mimo wszystko cały czas się oszukują, że to jednak dobry związek. Może mało jest silnych – pod tym względem kobiet? Może mamy w sobie coś takiego, że cały czas szukamy wytłumczenia i wybaczamy? Nie wiem.